Maj, cudowny miesiąc. Kwitną bzy i jabłonie, kasztany. Jesteśmy zakochani… Świat wydaje się znów dobry.
Początek maja to seria świąt narodowych. Okazja do dumy. Z naszej historii, dokonań, owoców pracy. Na pierwszy plan wysuwa się Konstytucja 3 Maja. To była przecież pierwsza pisana konstytucja w Europie, druga w świecie, po amerykańskiej. Powstały już dzieła naukowe o powiązaniach obu tych aktów prawnych. Konstytucja majowa wprowadziła trójpodział władzy. Zniosła wolną elekcję i liberum veto. Dała szanse na lepsze położenie mieszczanom. Wzięła nawet pod ochronę chłopstwo, żyjące w pańszczyźnie. Praktycznie w niewolnictwie. Gdyby przetrwała, moglibyśmy rozwijać się jak wszystkie zachodnie kraje w kręgu światłej kultury i cywilizacji.
Jednak właśnie dlatego, że pojawiły się „nowinki francuskie”, konstytucja nie spodobała się konserwatystom. Uznano, że jest zbyt radykalna i zagraża przywilejom możnych. Wespół ze wschodnim naszym sąsiadem siły te (czytaj: siły Targowiczan, do których przyłączył się król) zdołały ją unicestwić już po 14 miesiącach. Pozostało wspomnienie, marzenie, punkt odniesienia, tęsknota do Polski wolnej i wielkiej. Obecna konstytucja, uchwalona ponad 20 lat temu, nawiązuje do tych właśnie aspiracji. Jej preambuła, odwołująca się do wspólnych wartości, jest legislacyjną perełką, wzorem dla prawodawców. To prawdziwy powód do dumy i „patriotyzmu konstytucyjnego”.
Konstytucja z 1997 r. nie jest idealna. Nie ma idealnych rozwiązań prawnych zadowalających wszystkich. Ale wszystkim obywatelom zapewnia godność, sprawiedliwość oraz prawa i swobody obywatelskie na tyle, na ile prawo jest do tego zdolne. Od maja 2004 r. jesteśmy w Unii Europejskiej i konstytucja winna to uwzględnić. Do rozważenia jest nowelizacja.
Ale prezydent Duda uparł się, że zasługujemy na nową konstytucję. Być może taką, której nawet on nie złamie… Czy jednak ktoś kto złamał wiele razy obowiązującą konstytucję, ma mandat do tworzenia nowej? Prezydent proponuje „referendum konsultacyjne”, pytań nie zdradził. Takiego referendum konstytucja nie przewiduje. Miałoby się odbyć 10 i 11 listopada, gdy będziemy czcić stulecie polskiej niepodległości. Wszyscy, ci z lewej strony, ci z prawej i ci ze środka. To ma być czas radości i pojednania, a nie czas kolejnych kłótni. Czy Senat się na to zgodzi? Czy prezes Kaczyński będzie tym zainteresowany? Bo przecież to już nie Lech mieszka w Pałacu Prezydenckim. Sądzę, że wątpię. Jeśli referendum „nie przejdzie”, będzie prezydentowi wstyd.
Są też inne powody do wstydu. Gdy piszę te słowa, trwa nadal protest niepełnosprawnych i ich opiekunów w Sejmie. Nie żądają wiele. Zaledwie 500 złotych dla każdego niepełnosprawnego ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Chcą iść na ustępstwa. Poprzedni rząd podniósł im zasiłki, choć też po wielu dniach protestów. Wtedy, to znaczy w 2014 r., do Sejmu wprowadził ich poseł PiS Arkadiusz Mularczyk. Teraz pomogła im posłanka z Nowoczesnej.
Partia rządząca twierdzi, że protest nie powinien odbywać się w Sejmie. Słusznie, lecz czy ta partia jest wiarygodna? I czy faktycznie akurat na niepełnosprawnych nie ma w budżecie pieniędzy? A na program 500 plus, nawet dla dzieci milionerów, są pieniądze? A na wysokie premie dla ministrów i urzędników? A na dotacje dla bankierów, także zagranicznych? Ostatnio, rząd przyznał ponad dwadzieścia milionów dotacji dla inwestycji banku JPMorgan w Polsce. To jeden z najbogatszych banków. A stać nas na to, żeby płacić sto milionów euro Czartoryskim za obrazy, których i tak nie mogliby wywieźć z Polski? A setki milionów na Polską Fundację Narodową, która jest w istocie agencją PR i która nie tylko niczego dobrego nie dokonała to jeszcze wybrała sobie inną agencję PR, aby ratować własny wizerunek? A miliony na propagandę mediów publicznych, głównie telewizji, która powinna służyć wszystkim? Tę listę można by ciągnąć długo. Media społecznościowe pełne są różnych przykładów marnotrawstwa publicznego grosza. Mam nadzieję, że rząd znajdzie pieniądze i dla tych, którzy są w najgorszej sytuacji i są praktycznie bezbronni. Przecież mamy świetną koniunkturę gospodarczą oraz nadwyżki w budżecie, uszczelniliśmy VAT. Zamiast tego poseł Stanisław Pięta z PiS chce niepełnosprawnych wyrzucić z Sejmu i straszy policją. Słusznie mówili kiedyś na warszawskiej Pradze: „daleko d..pa oka, a jeszcze dalej pięta od rozumu”.
Nasi posłowie dają popisy chamstwa. Wyróżnia się, jak zwykle, Krystyna Pawłowicz. Gdy posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej złożyła w Sejmie projekt ustawy o związkach partnerskich, pani Pawłowicz odparła: Mamy prawo kochać i tworzyć rodziny. Ale, do odbytu, to nie kochanie, a choroba pani poseł. Zaś rodzina ma rodzić dzieci, a „współżycia” w tych waszych związkach przecież nie ma…” W jej tweetach pełno jest nienawiści do Żydów, Niemców, Zachodu, Unii Europejskiej, ubeków i Donalda Tuska. Michał Szułdrzyński, czołowy publicysta, napisał w „Rzeczpospolitej” znaczący artykuł pt.” „Wstyd mi za Pawłowicz”. Mnie jest też wstyd. Również za Marka Kuchcińskiego, marszałka Sejmu, który w trakcie spotkania z wyborcami w Koziegłowach na Śląsku mówił o „odszczurzaniu” Polski. Łaskawie go jednak nie przeprowadzi bo musiałby użyć zbyt wielu środków chemicznych. Podobnie jak chłopcy z faszystowskiej „Dumy i nowoczesności” miał na myśli inaczej myślących. Narodowcy mogą sobie nosić symbole SS i włos im z głowy nie spadnie. Karani będą głównie antyfaszyści.
Takie mamy czasy. Burzliwe i nieprzewidywalne. Jedyna nadzieja w tym, że istnieje jeszcze wolność artystyczna, choć także powściągana przez publiczne media oraz Ministerstwo Kultury. Jednak w sztuce współczesnej dużo jest odniesień do naszej rzeczywistości. Na przykład w filmie „Twarz” Małgorzaty Szumowskiej, który otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu w Berlinie i który bez litości oddaje stan społeczeństwa. A także w sztuce „Wielki Fryderyk” Adolfa Nowaczyńskiego, wystawianej w Teatrze Polskim w Poznaniu. Wybitny aktor Jan Peszek wcielił się w tytułową rolę wielkiego monarchy i jego okiem ocenia Polskę, nie najlepiej zresztą… („To nie jest naród serio, z którym by się dało coś wspólnie zrobić. Jak ich można szanować, skoro się ich nikt nie boi?”). Sztukę napisał przedwojenny polski narodowiec, a sam Peszek mówi wprost o naszej sytuacji: „lecimy w przepaść”.
Może jeszcze nie. Ale musimy być mądrzy i nie dać się mamić hasłami. Każdy z nas winien uczciwie ocenić rzeczywistość i powiedzieć sam sobie, ile ma powodów do dumy, a ile do wstydu. I niech nas oczaruje swym pięknem tegoroczny maj.
Odpowiedzi czytelnikom:
KLAKSON: Miło, że czytelnik mnie cytuje, jednak spraw związanych z LG nie będę akurat w tym miejscu komentował, bo komentowałem je wiele razy w wielu innych miejscach, częściej niż ktokolwiek inny. Tutaj chcę się wypowiadać prywatnie. Jednak mogę stwierdzić wyraźnie, że nigdy nie odbierałem nikomu przyznanej premii w jakiejkolwiek firmie i nie obniżałem wynagrodzenia. Sprawy pracownicze omawiałem z kompetentnymi osobami i tylko w ten sposób mogłem mieć wpływ na ostateczną decyzję.
KSIĘGOWA: Słuszna uwaga, PiS już zaliczył wiele kryzysów o podłożu finansowym.
MIR K.O.: Napisałem, że chciałbym trzymać się wątków poruszonych w felietonie i nie widzę w tym nic złego. Nie da się dyskutować wszystkich tematów naraz. Tym bardziej, że czytelnik pomieszał fakty w temacie, który chciałby podjąć. To prawo, na które się powołuje, tzw. ustawa JUST, zostało dopiero co uchwalone przez Izbę reprezentantów 24 kwietnia br. i nie przewiduje żadnych bezpośrednich sankcji prawnych. To jest deklaracja zobowiązująca State Department do przedkładania corocznych raportów rządowi USA z przestrzegania tzw. Deklaracji Terezińskiej, podpisanej w 2009 r. także przez Polskę. Nawet USA mają prawo uchwalać takie deklaracje, jakie sobie życzą. Inną sprawą jest, czy rząd USA (zakładając że prezydent Trump to prawo podpisze) będzie wywierał presję na rządy-sygnatariusze Deklaracji Terezińskiej. Za wcześnie, żeby to przewidywać.
Poza tym, sam będę decydował, kogo uważam za „dobrego patriotę”, Pan też może.
KRASTY: Co do meritum się zgadzamy. Jeśli zaś chodzi o wyniki nadchodzących wyborów gratuluję, że Pan już teraz je zna. Ja nie znam.
MŁAWIANIN: Czysty „strzał z biodra”. Jeśli się kwestionuje publicznie czyjąś uczciwość i etykę, wypada powołać się na jakiekolwiek fakty. A tak, zarzuty nie wytrzymują próby, zwłaszcza jeśli się strzela w masce… Proponuję skontaktować się w tej sprawie z prokuraturą. Wtedy dopiero będę się tłumaczył. Jeżeli jednak, co jest bardziej prawdopodobne, czytelnik uważa, że jestem kryminalistą, bo nie reprezentuję jego poglądów, to jak na razie nie ma takiego artykułu w k.k. Ale cierpliwości, może się doczekamy… Nie mogłem brać udziału w wydarzeniach Marca ’68? Spokojnie, mogłem, miałem piękne dwadzieścia lat.… I byłem studentem UW, gdzie protest się zaczął.
ALDONA: Sarkazm, ale inteligentny. Taki sarkazm popieram i z jego wydźwiękiem się zgadzam.