Kot nie przejdzie na wegetarianizm

Po godzinach

Dostępne badania naukowe nie pozwalają jednoznacznie uznać karm wegetariańskich za bezpieczne dla kotów – ostrzegają studentki z SGGW. Jak przypominają, kot jest fizjologicznie i anatomicznie przystosowany do jedzenia mięsa – a jego natury nie da się zmienić.

Magdalena Wit i Justyna Wiśniewska – dwie studentki należące do Koła Naukowego Medyków Weterynaryjnych SGGW – przeprowadziły pod kierunkiem prof. Piotra Ostaszewskiego przegląd badań i przedstawiły pracę podsumowującą aktualny stan wiedzy w zakresie żywienia kotów karmami bezmięsnymi. O wynikach ich pracy poinformowało SGGW w przesłanej PAP informacji prasowej.

Studentki przeanalizowały opublikowane w polskich i zagranicznych czasopismach naukowych artykuły dotyczące kotów na diecie bezmięsnej. Na podstawie opisywanych w nich badań często stwierdzano, że karma wegetariańska (a nawet wegańska) służy kotom. Ich właściciele oceniali wręcz, że kondycja pupili jest idealna. Chociaż w teorii zwierzęta – tak samo jak ludzie stosujący dietę wegetariańską – są narażone na niedobory żelaza czy witaminy B12, nie znalazło to potwierdzenia w przeprowadzonych badaniach krwi.

Jak jednak ostrzegają badaczki, niekoniecznie oznacza to, że kot może przejść na dietę wegetariańską. Z przeprowadzonej przez nie analizy wynika, że dane dostępne w publikacjach naukowych nie pozwalają na jednoznaczne uznanie karm wegetariańskich za bezpieczne dla kotów.

Większości badań opisanych w analizowanych artykułach zarzucają przede wszystkim braki metodologiczne: badane grupy zwierząt były zbyt małe i przez to niereprezentatywne, a stan zdrowia zwierząt był poddany tylko analizie krótkoterminowej. Dodatkowo zabrakło kompleksowego podejścia do oceny kondycji, często dokonywano pomiaru tylko jednego parametru – co stwarza możliwość przeoczenia wielu nieprawidłowości. Poza tym błędem w badaniach było uwzględnienie w nich kotów wychodzących z domu i mających możliwość polowania.

Duże wątpliwości badaczek wzbudziła także jakość przeznaczonych dla kotów karm wegetariańskich: część z nich nie pokrywa całkowitego zapotrzebowania zwierząt na poszczególne składniki takie jak potas, tauryna, witaminy z grupy B, wapń, fosfor czy retinol. Jedna z analiz wykazała też, że karmy wcale nie były w 100 proc. wegetariańskie – w każdej przebadanej suchej karmie stwierdzono obecność zwierzęcego DNA, pochodzącego od bydła, świni bądź owcy. Ustalenie źródła zanieczyszczenia okazało się niemożliwe – nie wiadomo, czy był to dodatek zamierzony czy tylko zaniedbanie spowodowane nieodpowiednią higieną urządzeń produkcyjnych.

„Źródłem białka w karmach, których skład analizowałyśmy, najczęściej są kukurydza, ryż czy soja. Jest ono ekstrahowane z roślin i w skoncentrowanej postaci dodawane do karmy, stąd producent na etykiecie podaje: +białko kukurydziane+, +białko ryżowe+ etc.” – mówi Magdalena Wit, cytowana w informacji prasowej.

Studentka przypomina również, że choć zasady diety wegetariańskiej dopuszczają spożywanie mleka, to dorosłe koty – tak, jak wielu ludzi – nie wytwarzają laktazy, czyli enzymu rozkładającego cukier zawarty w mleku. „Skutkuje to biegunkami pojawiającymi się niedługo po spożyciu produktów mlecznych. Jeżeli jednak nasz pupil jest wyjątkiem i nie reaguje w tak przykry sposób na mleko, można mu je od czasu do czasu podawać. Jednocześnie nie należy przeceniać wartości odżywczych mleka; owszem, jest źródłem białka, tłuszczu, witamin czy wapnia, ale by w istotny sposób spełnić zapotrzebowanie na te składniki, kot dziennie musiałby wypijać wielokrotność swojego dobowego zapotrzebowania na płyny” – dodaje Magdalena Wit.

Dostępne badania nie pozwalają potwierdzić, że długoterminowe stosowanie diety wegetariańskiej jest bezpiecznym sposobem żywienia kotów – podsumowują studentki SGGW. Przypominają, że zwierzęta te są fizjologicznie i anatomicznie przystosowane do jedzenia mięsa, a ich natury nie da się zmienić.

Koty – których głównym źródłem energii w diecie od wieków jest mięso – nie potrafią efektywnie trawić cukrów. Spowodowane jest to znikomą aktywnością odpowiedzialnego za to enzymu – amylazy (której produkują prawie dziesięć razy mniej niż psy). W konsekwencji bogate w cukry produkty roślinne nie są dla kota atrakcyjne.

Dodatkowo mięso i wątroby upolowanych przez kota ofiar są obfite w gotowe składniki odżywcze i witaminy – dlatego też z ewolucyjnego punktu widzenia nie było potrzeby, by drapieżnik wytwarzał je z półproduktów. W konsekwencji kot nie potrafi wytworzyć np. witaminy A, czyli retinolu. Nie ma możliwości pozyskania go z beta-karotenu, w który bogata jest m.in. marchew, a witamina ta nie jest bezpośrednio dostępna w produktach roślinnych. Kot na diecie wegetariańskiej jest więc narażony na niedobór tej substancji.

PAP – Nauka w Polsce

Dodaj komentarz

Nasz Ciechanów

Lokalny portal informacyjny.

Bądź na bieżąco